czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 12

Lena

  Schodzę po schodach, ponieważ usłyszałam dzwonek. Przyśpieszam tępo bo wiem, że może to być Jasiek. Tracę grunt pod nogami kiedy widzę jak w progu stoi ciotka robiąca mu przesłuchanie.
 - Lena! - krzyknął Janek.
 - Cześć. - uśmiechnęłam się. - Widzę, że poznałeś już moją ciocię. 
 - I to są korepetycje z matematyki? - zadała retoryczne pytanie. - O nie. Nigdzie nie pójdziesz młoda damo. 
 - Nie jesteś moją matką. - wreszcie na prawdę jej się postawiłam.
  Chwyciłam za kurtkę i torbę, które wisiały na garderobie, chwyciłam Janka za rękę jednocześnie pociągając go żeby biegł za mną. Kiedy byliśmy już dalej Jan krzyknął w jej kierunku jednocześnie machając:
 - Miło było panią poznać!
  - Czy ty zawsze musisz być taki dobrze wychowany? - zapytałam. 
  - Ktoś z naszej dwójki powinien pokazać milszy charakter. - odpowiedział chcąc wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia.
  - Jakbyś poznał jej osobowość to postąpiłbyś tak samo. - zapewniłam go.
  Nie mówiliśmy nic przez kilka minut, ponieważ najwyraźniej Jaś nie chciał znowu się kłócić co zdarzyło się w ciągu tych paru dni dużo razy. Odezwał się dopiero kiedy dochodziliśmy już do miasta. 
  - Lena... - ciągnął. - Wiem, że to głupio zabrzmi ale nie mam ochoty spotykać się z fanami i tak dalej. Chciałbym normalnie spędzić czas.
 - Rozumiem przecież. - oznajmiłam. - To gdzie chcesz iść?
 - Jest nie daleko takie pewne miejsce. - podał nową propozycję. - Idziemy?
 - Pewnie. - zgodziłam się.
  Opowiadam mu podczas drogi o niespodziewanym przyjeździe ciotki, rodzicach, których mogłam zobaczyć po upłynięciu długiego okresu oraz o moich relacjach z rodziną, a on słucha dokładnie jakby czytał jakąś ciekawą książkę napisaną z moich słów nie mogąc się oderwać. Przerwał mi w pewnym momencie:
 - Wybacz, że musiałaś skończyć ale jesteśmy na miejscu. - powiedział, a my staliśmy przed skateparkiem.
 - Ty chyba sobie żartujesz. - jestem w szoku. - Ja nigdy nie jeździłam.
 - Ja też. - poinformował mnie. - To czyste szaleństwo co nie? Ale pamiętaj, że życie jest po to, aby się bawić.
  Przy wejściu czekały na nas dwa komplety sprzętu potrzebnego do jazdy. Gdy ubraliśmy już kask oraz ochraniacze chwyciliśmy za deskorolki. Nigdy nawet nie myślałam, że kiedyś to zrobię. Bardzo się zdziwiłam kiedy zobaczyłam Janka jeżdżącego jak prawdziwy zawodowiec. Jest w swoim żywiole i najwyraźniej mnie okłamał.
  - I ty nigdy nie jeździłeś? - zapytałam, a na twarzy malował mi się wyraz zdziwienia.
  - Zdarzyło się tam kilka razy. - odpowiedział jednocześnie mrugając w moim kierunku. 
  Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Położyłam moją dłoń na jego, a noga wylądowała na desce. Przez całą godzinę próbowałam się wybić oraz jechać sama jednak nie wychodziło mi to za każdym razem. Gdybym nie trzymała się Jaśka moja dzisiejsza przygoda ze skateparkiem skończyła się w szpitalu. Po ukończeniu jazd zatrzymujemy się w tutejszej kawiarni. Zamawiamy dwie kawy i siadamy do stolika.
  - Dziękuje za dzisiejszą zabawę. - uśmiechnęłam się.
  - Fajnie, że ci się podobało. - powiedział. - Takie są minusy bycia sławnym, że trzeba trzymać się na uboczu.
  W tym samym momencie odgarnął mój kosmyk włosów, który nachodził mi na oczy. Poczułam jakbym znała go od dawna. Zajął bardzo ważne miejsce w moim życiu, a ja zdaję sobie z tego sprawę. Tą chwilę przerwał dzwoniący telefon.
  - Przepraszam. - zrobiło mi się okropnie głupio. - Muszę odebrać.
 Okazało się, że osoba, która chcę ze mną się skontaktować to mama.
  - O co chodzi? - zapytałam.
  - Lena. Wracaj natychmiast do domu! - rozkazała mi, a jej ton był surowy. - Widzę cię tutaj za kilka minut!
  Natychmiast się rozłączyła. Nigdy nie odnosiła się do mnie w taki sposób. Postanowiłam z nią nie igrać, dlatego odezwałam się:
  - Muszę już iść.
  - Czemu? - Jaś czuł się zakłopotany. - Coś się stało?
  - Proszę nie zadawaj pytań. - poprosiłam. - Muszę lecieć ale postaram się odezwać jak najszybciej.
  On znowu chciał o coś zapytać ja jednak nie odwracam się i biegnę przed siebie. Boję się tego co czeka mnie w domu. Pierwszy raz obawiam się tam wracać.
--------------------------------------------------------------------------

Czytasz? Skomentuj!

Prim Lynn Lancaster

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 11

Jasiek

  Wybiła północ, a ja nie śpię ani nie zamierzam tego robić. Nagrywam Heavy Raina, aby nie zawieść widzów. Chcę wreszcie dodawać filmiki systematycznie żeby nie wykonywać już żadnych wyzwań.
  Okłamałem Lenę mówiąc, że mam do pogadania z rodzicami. Po prostu nie chciałem jej powiedzieć, że przerywam rozmowę przez granie w grę. To było rozsądniejsze jednak teraz z każdą chwilą zmieniam zdanie, ponieważ nie za odpowiednio zaczynać przyjaźń od kłamstwa. Zawsze wychodzi ono na jaw.
  Dochodząc do kolejnej części, w której odkrywam prawdziwego zabójcę origami moje powieki stają się ciężkie. Zasypiam w ręce trzymając pada, a głowa opada na biurko.
  Kiedy wybija godzina 14:30 mój sen przerywa dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu zauważam zdjęcie Mamiko. Jestem zdziwiony jednak bez zastanowienia wciskam przycisk odbierz.
  - Weronika?
  - To uczucie kiedy spodziewasz się dziewczyny, a to tylko zwyczajny Kiślu. - śmieje się do słuchawki Rafał. - Siemanko mordko!
  - Dzięki za zastąpienie mi budzika. - mówię, a  moim głosie czuć nutkę sarkazmu. - Czemu dzwonisz z jej telefonu? Biednego Kisielka nie stać na doładowanie?
  - Mój telefon przepadł na dobre. - westchnął. - Coś ty robił w nocy, że dopiero wstałeś?
  - A ty policjantem jesteś, że przesłuchanie mi robisz? - jak zwykle przekomarzam się z nim jak brat z bratem. - Nagrywałem. Co u was?
  - Za chwilę idziemy na kolejny malutki zlot. - poinformował. - Szkoda, że cię nie ma. Chłopcy uciekli kiedy ściągnąłem buty. Czy to oznacza, że jest coś ze mną nie tak?
 - Z tobą może jest okay ale radzę ci wziąć prysznic. - powiedziałem, a to tylko jeden z moich tekstów, które mimo wszystko wcale go nie urażają więc tak jak zawsze wybuchamy śmiechem. - Muszę kończyć bo spotykam się dziś z Leną.
  - Rozumiem. Dbaj o nią. - oznajmił i w tym momencie cała radość zamieniła się w powagę. - Taka dziewczyna trafia się raz na milion lat.
  - Wezmę sobie to do serca. - uspokoiłem go po czym rozłączyłem się jednocześnie przerywając połączenie.
  Pierwszy raz od 5 dni ubieram się w koszulkę inną niż pochodzącą z mojego sklepu. Wybrałem tą z Nemezis, którą mama lubi najbardziej. Chcę sprawić jej trochę radości, ponieważ w ostatnim czasie w ogóle nie spędzałem z nią czasu. Kiedy ułożyłem moje włosy oraz wybrałem pozostałe części ubioru z garderoby wyszedłem do kuchni.
  - Jasiek! - zawołała mama słysząc stukanie moich butów po schodach. - Nareszcie wstałeś!
 - Cześć mamo! - odpowiedziałem będąc już na dole i całując ją w policzek. - Co ciekawego ugotowałaś?
  - Dzisiaj spaghetti. - oznajmiła. - Zaraz muszę iść do pracy, a planowałam spędzić dzisiaj z tobą cały dzień.
  - Zaraz wychodzę więc dobrze się składa. - poinformowałem ją nie zdradzając nic więcej. - Przynajmniej nie zostaniesz sama.
  - Gdzie się wybierasz? - zapytała.
  - Ze Żmiją pójdziemy na miasto, a potem pogramy w coś u niego. - okłamałem ją.
  To kolejne kłamstwo, które wypłynęło z moich ust. Jednak gdybym jej powiedział prawdę, że wychodzę z przyjaciółką zaczęłaby wypytywać o wszystko podejrzewając, że jest moją dziewczyną co jest kłamstwem. Najzwyczajniej w świecie się przyjaźnimy jednak moja matka nie rozumie pojęcia ,,przyjaźń damsko-męska". O nic nie pyta tylko podaje mi wcześniej obiecaną potrawę, następnie opuszczając pomieszczenie bez słowa. Jem jak najszybciej danie nie zostawiając żadnego kawałka.
  Później od razu chwytam za bluzę wiszącą na wieszaku, rzucam szybkie ,,do zobaczenia później" w kierunku rodziców i wybiegam na chodnik skręcając w uliczkę, którą zawsze idę do mojej rodziny. Nie chcę się spóźnić, dlatego nie zwalniam tępa. Gdy upływa 10 minut jestem już na miejscu. Stoję pod bramą gdzie Lena wczoraj mnie pocałowała. Bez zastanowienia, ostrożnie zapukałem do drzwi. W progu stanęła osoba, której nie oczekiwałem ani nie znałem do tej pory ale od razu domyśliłem się kim jest. Ciocia Leny.
------------------------------------------------
Chciałam wam podziękować za tak dużą ilość wyświetleń. Szkoda, że tak mało komentarzy ale mam nadzieję, że to jeszcze się zmieni ☺

Czytasz? Skomentuj!

Prim Lynn Lancaster
  

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 10

Lena

  Kiedy idę w kierunku drzwi myślę co ja właśnie zrobiłam. Pocałowałam Jasia, mojego idola i przyjaciela od trzech dni ale na pewno na zawsze. Dobrze, że nie patrzyłam mu już w oczy bo spaliłabym się ze wstydu. Gdy wsadzałam klucz do dziurki słyszałam głosy z naszej kuchni. Wiedziałam już kto nas odwiedził. To ciocia Marysia. 
  Moja ciotka, która od dzieciństwa wychowywana była w surowych zasadach odwiedzała nas raz na jakiś czas. Jej oczkiem w głowie jest Paulina i to właśnie ją zawsze obdarowywała komplementami oraz prezentami, a do mnie czuję odrazę. Uważa, że jestem rozpieszczona i nie znam zasad dobrego zachowania. Ona nie lubi mnie, a ja jej. Dyscyplinę przeniosła w życie swojego dziecka. Jej syn jak i również mój kuzyn opuścił dom w wieku 20 lat, aby zamieszkać w Londynie. Teraz jest szefem ogromnej firmy zajmującej się projektowaniem ogrodów. Zrobił to tylko po to żeby nie zawieść swojej matki. Ja nie zamierzam robić tego co ona pragnie w przeciwieństwie do mojej siostry.
  Kładąc rękę na klamce poczułam dreszcz, który przeszedł mi po plecach. Wreszcie wzięłam się na odwagę i mój but stanął na progu. 
  - Wróciłam! - zawołałam.
  - Lena? - zapytał tata. - Już wróciłaś?
  Usłyszawszy jego głos podbiegłam do obojga rodziców rzucając się im na szyję. Nie widziałam ich od 2 tygodni ze względu na nadmiar obowiązków. Mimo, że byłam na nich wściekła to bardzo tęskniłam.
  - Jak było? - zapytała mama. - Nie przywitasz się z ciocią?
  - Dzień dobry ciociu. - wykrztusiłam z siebie. - Długa historia.
  - Wyprostuj się dziecko. - od pierwszej chwili zaczęła mnie pouczać.
  - Mi też miło cię widzieć. - odpowiedziałam sarkastycznie. - Pójdę się przebrać. 
  Wchodząc po schodach słyszałam jej słowa.
  - Jak wyście ją wychowali? - zapytała rodziców surowym tonem.
  - Nie jestem głucha! - zawołałam żałując, że nie widzę jej miny. 
  Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam telefon i zaczęłam pisać z Justyną. Zżerała mnie ciekawość co takiego się wydarzyło. Okazało się, że wsiadła do złego autobusu. W ten sposób znalazła się w innym mieście ale teraz jest w domu. Opowiedziałam jej o wszystkim do chwili kiedy zobaczyłam sms od Janka. 
  - Masz czas? - wysłał pytanie dodając do tego emotikona. - Jeśli tak to zadzwoń.
  Od razu wykręciłam numer zapominając o mojej przyjaciółce.
  - Cześć. - zaczął. - Stęskniłem się.
  - Przecież minęło dopiero kilka minut. - zaśmiałam się do słuchawki.
  - A nie cała wieczność? - Jasiek również wybuchnął śmiechem. - Widzimy się jutro?
  - Pewnie. - odpowiedziałam nawet się nie zastanawiając. - Przepraszam.. no wiesz.. za to, że cię pocałowałam.
  - Wiedziałem. - odparł.
  - Co wiedziałeś? - zapytałam bo nie wiedziałam co ma na myśli.
  - Masz wyrzuty sumienia o byle jaką rzecz. - oznajmił wcielając się w rolę wróżbity. - Jesteś inna i za to cię lubię. Muszę kończyć bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia z rodzicami. 
  - Okay. - powiedziałam. - Do jutra!
  W tej chwili połączenie zostało przerwane. Odłożyłam telefon na szafkę. Rozmyślałam o tym wszystkim co mi się przydarzyło. Jakiego wspaniałego człowieka poznałam. Mojej radości nie może zepsuć nawet ciocia. Postanowiłam iść spać, ponieważ chciałam, aby jak najszybciej było już jutro żeby znowu spotkać się z Jankiem.
---------------------------------------------
Prim Lynn Lancaster
Czytasz? Skomentuj!

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 9

Jasiek

    Dochodziła godzina 9:30 kiedy obudził mnie budzik. Wyciągnąłem ostrożnie rękę, aby go wyłączyć lecz to nic nie dało, ponieważ i tak spadł na podłogę. Jestem okropnie nie wyspany, ponieważ z Leną długo gadaliśmy do późna. Kiedy wysunąłem się spod kołdry zacząłem rozglądanie się po pokoju, w którym jak się okazało jestem tylko ja. 
  - Gdzie wszyscy się podziali? - pomyślałem. 
  Postanowiłem nie tracić więcej czasu, dlatego wziąłem ubrania i poszedłem w kierunku łazienki. Założyłem czarne dżinsy oraz koszulkę JDabrowsky Wear. Ułożyłem włosy bo jak do tego czasu wyglądały jakby żyły własnym życiem. Gdy wyglądałem już jak na co dzień wybiegłem z pokoju i kierowałem się w stronę pokoju Thora i Smava. Słyszałem różne śmiechy, odgłosy więc wiedziałem już, że wszyscy zagubieni już się odnaleźli. 
  - A co tu się dzieję?! - wparowałem nagle, że wszyscy mają zdziwione twarze. 
  - Może najpierw jakieś cześć? - zapytał nadal śmiejąc się Rafał.
  - Nie budziłam cię. - oznajmiła mi Lena. - Chciałam zrobić śniadanie ale zawołał mnie Florek, który razem z Kiślem spał dzisiaj u chłopaków. 
  - Okay. - odpowiedziałem. - Gdzie byliście wczoraj wieczorem? Wyglądacie jakbyście coś brali. 
  - Przecież takie z nas porządne chłopaki. - powiedział ironicznie Stachu. - Ale tak na poważnie to ogłupiałeś Jasiu? Najzwyczajniej w świecie humor nam dopisuje.
  - O której wyjeżdżamy do Legnicy? - zapytałem Lenę. 
  - Według rozkładu autobus wyjeżdża 12:15. - odparła z westchnieniem. - Jestem już spakowana. Gorzej z tobą więc chodźmy już lepiej. 
  - Muszę się z tobą zgodzić. - przyznałem jej rację. - Chłopaki, a wy zostajecie?
  - Postanowiliśmy zostać jeszcze przez cały tydzień... - odpowiedział Filip. - Zaraz idziemy do galerii na spotkanie z fanami.
  - W takim razie do zobaczenia w sieci. - pożegnałem się każdemu przybijając piątkę. 
  - Na prawdę nie macie pojęcia jak trudno mi się z wami rozstać. - powiedziała moja przyjaciółka podbiegając i przytulając każdego z osobna. - Jestem szczęśliwa, że was poznałam i przepraszam za wszystkie kłopoty.
  Kolejnym naszym krokiem był powrót do pokoju, w którym panował ogromny bałagan. Razem spakowaliśmy moje wszystkie rzeczy. Gdy byliśmy już gotowi wziąłem obie walizki i zeszliśmy na dół. Bez żadnych przystanków szliśmy cały czas przed siebie, aby dojść na przystanek. Co jakiś czas musiałem wyciągnąć mapę Katowic, ponieważ nigdy nie wracałem innymi środkami transportu niż samochód. Zawsze przyjeżdżał po mnie ktoś z rodziny. Rozmawialiśmy bez chwili przerwy. Nadawaliśmy nawzajem ciągle sobie przerywając bo oboje chcieliśmy podzielić się jakąś wiadomością z drugą osobą.
  Gdy byliśmy już na miejscu przed nami stał tłum ludzi, którzy również wracali z Intel Extreme Masters. Wszyscy spojrzeli w jednym momencie na mnie.
  - Mamy jeszcze trochę czasu.. - zacząłem zdanie drapiąc się po głowie. - Chciałbym im wynagrodzić to, że nie było mnie w Spodku.
  - Oczywiście. - powiedziała z uśmiechem. - No śmiało.
  Podbiegłem do moich fanów, a następnie zaczęło się podpisywanie moich plakatów, robienie zdjęć i krótkie rozmowy, które lubię najbardziej. Niekiedy ludzie mają coś ciekawego do powiedzenia. Wszystko momentalnie się skończyło kiedy nadjechał autobus. Każda osoba zaczęła pchać się do drzwi. Z tego powodu, że stoję obok drzwi chwyciłem Lenę za rękę i pociągnąłem delikatnie przez tłum. Oboje weszliśmy do pojazdu oraz zajęliśmy dwa miejsca z tyłu.
  - Czy uważasz swoje Firanki za denerwujące? - zapytała nieśmiało dziewczyna, a ja patrzyłem na nią ze zdziwieniem.
  - To wszystko zależy jaką osobą jest każda z nich. - oznajmiłem. - Po prostu mam dość tego, że nie jestem tak jak moi kumple. Ale uwielbiam swoich fanów, ponieważ dzięki nim mam wszystko o czym kilka lat temu tylko marzyłem.
  Na siedzeniu po naszej prawej stronie siedziała dziewczyna, która cały czas nam się przyglądała. To bardzo krępująca sytuacja dla mnie jak i dla Leny. W końcu wstała i podeszła do nas:
  - Cześć Jasiu. - przywitała się ze mną. - Przepraszam, że przeszkadzam tobie oraz twojej dziewczynie ale możesz podpisać to zdjęcie?
  W tej chwili zamurowało nas obojga. Nie wiedzieliśmy co mamy jej odpowiedzieć. Zachowujemy się trochę jak para ale nią nie jesteśmy więc nie dziwię się słowom nieznanej Firanki. Ta sytuacja dała mi do myślenia.
  - Nie jesteśmy razem. - odpowiedziała w końcu Lena śmiejąc się. - Ale Janek chętnie da ci swój autograf, prawda?
  - No jasne. - wydusiłem coś z siebie.
  Gdy moja fanka odeszła siedzieliśmy patrząc na siebie. Śmialiśmy my się tak głośno, że wszystkie oczy skierowane były w naszą stronę. Jednak nikt wcale się nie odzywał. Starali się nie reagować.
  Bez żadnych przeszkód droga minęła bardzo szybko. Razem z moją towarzyszką wysiedliśmy z pojazdu. Postanowiłem odprowadzić ją pod dom. Nie mogłem uwierzyć, że z tych 3 dni zostało nam wyłącznie około 20 minut drogi.
  - Nawet nie wiesz jak się cieszę z naszego spotkania. - powiedziała w końcu, a ja się zarumieniłem.- Na drodze stanęło nam wiele przeszkód ale pokonaliśmy je razem.
  - Myślałem, że oprócz moich przyjaciół nikt nie traktuję mnie już jak normalnego człowieka, a jednak się myliłem. - odpowiedziałem to co od kilku dni siedziało mi w głowie.
  Z każdym krokiem byliśmy bliżej jej ulicy, a to nikogo nie cieszyło. Opowiadaliśmy w tym czasie historie, których o sobie nie wiedzieliśmy. W końcu Lena zatrzymała się.
  - To tutaj. - powiedziała jakby była zawstydzona.
  Staliśmy przed małą, szarą chatką, która nie miała za wiele pokoi co widać było już na zewnątrz. Otaczał ją zielony trawnik ogrodzony brązowym płotem.
  - Widzimy się jutro? - zapytałem.
  - Co to za pytanie? - odpowiedziała pytaniem. - Jasne, że tak. Przyjdź po mnie o 17:15.
  Po wypowiedzeniu kilku ostatnich słów, podbiegła do mnie, a następnie pocałowała mnie w prawy policzek. Zabrała swoją walizkę położoną na ziemi i pobiegła w kierunku drzwi w tym czasie machając w moim kierunku. Ja stałem jednak jakby nogi oraz ręce odmówiły mi posłuszeństwa. Kiedy nie było już po niej śladu zabrałem swój bagaż, a następnie udałem się do domu.
  Cały ranek minął mi bez żadnych niespodzianek, interesujących wydarzeń ale jak widać wystarczy druga osoba, z którą czuję się dobrze, aby dzień był udany. Bo gdy się żyje, to czuje się ciepło drugiego człowiekawśród chłodu innych ludzi.
-----------------------------------------------------
Kolejny rozdział z drobnym opóźnieniem. Kolejny za tydzień ☺
Prim Lynn Lancaster
Czytasz? Skomentuj!

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 8

  Lena

  Czuję się okropnie. Przez kilka lat miałam założoną maskę, którą teraz zrzuciłam. Myślałam, że jestem twarda, bezinteresowna, a jest wręcz przeciwnie. Słaba i wrażliwa. Te dwa słowa opisują moją postać.
  Jasiek wracając do pokoju o nic mnie nie wypytuję. Podtrzymuję mnie prawą ręką, ponieważ jestem oszołomiona zaistniałą sytuacją. Dlaczego to zrobiłam? Czemu chciałam się zabić? Sama tego nie wiem. Kiedy doszliśmy na miejsce Janek otworzył drzwi, weszliśmy, a ja usiadłam na łóżko.
  - Jest mi strasznie głupio. - odparłam nieśmiało. - Nie wiem czemu to zrobiłam. Wyszłam na typową nastolatkę, która chce zwrócić na siebie uwagę. Jestem strasznie głupia. Przepraszam za to, że przeze mnie możesz stracić wszystko co osiągnąłeś.
  - Nie mów nic, proszę. - powiedział.
  - Jak mam nic nie mówić?! - zaczęłam krzyczeć. - Nie wiesz jak jest mi ciężko! Rodzina ma mnie gdzieś, możesz stracić swoich fanów, siedzę ci na głowie, a na dodatek całe życie udawałam kogoś kim nie jestem! Jak mam w tym momencie zachować spokój?!
  Chwyciłam szklankę, która położona została na szafce nocnej i rzuciłam nią z całej siły na ziemię. Jaś odskoczył do tyłu. Nic mu się nie stało czego nie można powiedzieć o mnie. Odłamek odbił się od podłogi i trafił w moją nogę. Nie panikowałam. Położyłam się na łóżko chcąc zapomnieć o wszystkim.

 ***

  - Gdzie jestem? - zapytałam budząc się na łóżku szpitalnym. 
  - W szpitalu. - uspokoił mnie Florek. - Po wczorajszej sytuacji szkło utknęło ci głęboko, a ty zemdlałaś trafiając tutaj. Wyciągnęli je i już jest wszystko w porządku. Jasiek czeka na korytarzu razem z resztą. Ja skłamałem, że jestem twoim kuzynem, dlatego pozwolono mi wejść. Poproszę lekarza żeby pozwolił mu później wejść.
  - Nie mam pojęcia czemu tak zareagowałam. - oznajmiłam, a w tym czasie znowu strumień łez zaczął lecieć z moich oczu.
  - Przestań płakać. - powiedział z uśmiechem skkf. - Każdy w życiu ma takie chwile, w których czuję się okropnie. Jan też tak kiedyś miał, dlatego starał cię uspokoić, ponieważ mu to pomogło.
  - Żartujesz sobie ze mnie? - pytam ironicznie.
  - Mówię prawdę. - poinformował mnie. - Kiedy zaczął nagrywać po jego szkole rozeszły się już o tym wiadomości. Wiele osób zaczęło go gnębić. Zwierzał mi się, a to najzwyczajniej mu pomogło. Masz w nim oparcie. Wykorzystaj to, proszę.
  Gdy chciałam się odezwać do pokoju weszła pielęgniarka:
  - Lena powinna zostać sama. - oznajmiła.
  Florek kiwnął głową, pożegnał się ze mną i wyszedł.
  Nagle zostałam sama. Moja głowa była pełna różnych myśli, których nie potrafiłam uporządkować. Później po prostu zasnęłam, a gdy się obudziłam nade mną stał Jan. Spojrzałam mu prosto w oczy jednak nie odzywałam się. Było mi tak głupio, że nie mogłam nic powiedzieć.
  - Martwiłem się. - odparł, a ja dalej milczałam. - Posłuchaj uważnie. Zapomnijmy o całej sytuacji. Nie wstydź się. Mam tylko nadzieję, że jest lepiej. Zdjęcia nie ma w internecie, a nawet gdyby było to nie twoja wina. Jestem dorosły więc to była moja decyzja.
  - Jest już w porządku. - oznajmiłam.
  Poczułam ulgę, że te dziewczyny były tak dobre nie wrzucając fotografii do sieci. Nie spodziewałam się tego ale jak widać na świecie istnieją jeszcze ludzie z dobrymi sercami.
  - Mam ci pomóc? - zapytał.
  - W czym? - odpowiedziałam pytaniem.
  - Pakowaniu - poinformował mnie Jaś. - Zostałaś wypisana ze szpitala.
  - Poradzę sobie ale dzięki. - odparłam z uśmiechem.
  - Czekam na korytarzu. - powiedział. - Chłopaki musieli już wracać do Spodka.
  Kiedy opuścił salę, wstałam i zaczęłam ściągać szpitalną pidżamę. Na stoliku czekały czyste ubrania, które najprawdopodobniej przywiózł mi jeden z członków Terefere. Czarne legginsy oraz nowe, zielone trampki, które zabrałam ze sobą na wszelki wypadek do Katowic. Musieli znaleźć je w torbie. Gdy przymierzałam się do bluzki zauważyłam coś dziwnego. Nie przywiozłam jej ze sobą. Od razu domyśliłam się o co chodzi. To bluza z motywem moro ze sklepu Jasia. Miły gest, z którego bardzo się ucieszyłam. Później szybko pobiegłam do łazienki, aby uczesać włosy. Nie robiłam makijażu, ponieważ to była ostatnia rzecz, o której dzisiaj pomyślałam. Wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz.
  - Chcesz zadzwonić do kogoś bliskiego? - zapytał Janek.
  - Nie. - oznajmiłam. - Wolałabym żeby nikt więcej nie wiedział o wczorajszym dniu. A do tego muszę jutro wieczorem być w domu.
  - Pojedziemy w takim razie razem do Legnicy według planów. - odparł. - Nie puszczę cię samej.
  - Bardzo cię proszę nie traktuj mnie jak dziecko. - powiedziałam stanowczo.
  - Nie próbuję. - poinformował mnie spokojnie. - Martwię się o ciebie i tyle. Chciałbym żeby przez to wydarzenie nic się między nami nie zepsuło.
  - Jeśli nie jesteś na mnie wściekły to nie mam nic przeciwko. - powiedziałam z uśmiechem. - Tak przy okazji dziękuje za bluzę.
  Wyszliśmy ze szpitala oraz kierowaliśmy się z powrotem do hotelu po drodze długo rozmawiając tak jakbyśmy się poznawali na nowo. Wiem, że popełniłam okropny błąd. Człowiek obok mnie to mój idol, który zawsze jest sobą i nikogo nie udaję, a ja przez te kilka lat nie brałam z niego przykładu. Swoją osobowość skrywałam w środku zamiast wypuścić ją na zewnątrz. Drugi raz nie popełnię tego samego błędu.
--------------------------------------------

Czytasz? Skomentuj!

Prim Lynn Lancaster

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 7

 Jasiek

 Kiedy wracaliśmy już do hotelu zaczęło się ściemniać. Nigdzie się nam nie śpieszyło, dlatego szliśmy wolnym, równym krokiem. Było bardzo zimno ale to nam nie przeszkadzało. Oddałem Lenie kurtkę, a ja kontynuowałem powrót w bluzie.
  - Na prawdę nie żałujesz, że nie poszedłeś do Spodka? - zapytała dziewczyna, ponieważ widziałem, że moja decyzja gnębiła ją od samego rana.
  - A źle spędziłaś dzisiejszy dzień? - odpowiedziałem pytaniem.
  - No co ty. - powiedziała. - Świetnie się bawiłam!
  Nagle stanąłem w miejscu, a Lena zrobiła to samo.
  - Wszystko w porządku? - zapytała.
  Ja jednak nie odpowiedziałem. Zostałem w miejscu i wzrok kierowałem przed siebie, a dokładniej na dwie dziewczyny w moich bluzach, które zobaczyły jak ich idol je zawiódł, okłamał. Zauważyłem coś niepokojącego. Jedna z nich, która jest wysoką blondynką z falowanymi włosami, piwnymi oczami oraz blizną pod lewym okiem sięgnęła po kieszeni. Gdy wyciągnęła telefon, aby zrobić zdjęcie, otrząsnąłem się, chwyciłem Lenę za rękę, a następnie pociągnąłem ją w kierunku uliczki między dwoma budynkami przypominającą miejsce gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy. Bałem się, że tamtej dziewczynie udało się zrobić mi zdjęcie, a wtedy wszystko legnie w gruzach. Kiedy byliśmy już daleko od nich zatrzymaliśmy się.
 - Możesz mi wytłumaczyć co się stało?! - domagała się wyjaśnień.
  Opowiedziałem jej wszystko dokładnie. Była bardzo oszołomiona prawie tak jak ja, ponieważ wszystko stało się tak nagle. Przez chwilę nie mówiliśmy nic ale później odezwała się ponownie:
  - Wracajmy już, proszę.
  Zgodnie z prośbą kontynuowaliśmy drogę do pensjonatu lecz tym razem ścieżkami gdzie przechodzi mało osób. Ona znowu zamknęła się w sobie. Moja głowa, która jest zawsze pełna pomysłów była tym razem pusta. Gdy byliśmy już na górze z pokoju Smava i Thora wybiegł skkf.
  - Nareszcie jesteście! - krzyknął z radością. - Długo was nie było.
  Lena w tej chwili zaczęła ściągać moją kurtkę, a następnie wręczyła mi ją z powrotem, milcząc. Później schyliła głowę chcąc ukryć łzy. Po kilku sekundach jednak nie wytrzymała i pobiegła wąskim korytarzem przed siebie.
  - Co jej się stało? - zapytał zdziwiony Florek.
  - Długa historia. - oznajmiłem z poczuciem winy.
  - Chciałem zapytać czy idziecie na imprezę ale odpowiedź chyba brzmi nie. - powiedział.
  - Może innym razem. - odparłem. - Udanej zabawy!
  Wszedłem do naszego pokoju, który znajdował się zaraz na przeciwko. Postanowiłem jej nie szukać. Może po prostu chciała zostać na chwilę sama. Przebrałem się, a potem położyłem się prosto na moje łóżko z pilotem w dłoni. Chciałem odciągnąć myśli od zaistniałej sytuacji ale niestety to się nie udawało. Nie mogłem tak leżeć, oglądać jakiś badziewny serial i nic nie robić. Wstałem i udałem się na poszukiwanie Leny.
  Obszedłem cały hotel. Pytałem gości, pracowników starając się nikogo nie pominąć. Przyznam, że zacząłem się martwić kiedy nie mogłem jej znaleźć. Chciałem sprawdzić obejście, dlatego wyszedłem na dwór. W tym momencie mnie zamurowało. Z otwartego, szklanego okna na ostatnim piętrze wystawała głowa Leny. Jej włosy powiewały na wietrze, a  z oczu płynęły łzy.
  - LENA! - krzyczałem z całych sił. - NIE RÓB GŁUPSTW!
  Nie czekając ani chwili dłużej pobiegłem jak najszybciej mogłem. Miałem wrażenie jakby schody mnożyły się wchodząc na kolejne piętra. Bałem się, że nie zdążę na czas. Kiedy zbliżałem się już do pokoju gdzie znajdowała się dziewczyna uciszyłem się. Podszedłem cicho, wyciągnąłem ręce, aby ją chwycić, a następnie oboje spadliśmy na podłogę w pomieszczeniu gdzie mogło dojść do tragedii. Poczułem ulgę, ponieważ wiedziałem, że nic głupiego już nie zrobi.
  - Przepraszam. - wyszeptała. - Na prawdę nie chciałam tego zrobić.
  - Spokojnie. - uciszyłem ją kładąc jej palec na ustach. - Już wszystko będzie okay.
  Właśnie sobie coś uświadomiłem. Lena jest wrażliwą osobą, która nie jest odporna na stres, zawsze czuję się winna. Ale to nie jedyna rzecz. Dowiedziałem się również tego, że zależy mi na niej i nie wypełniłbym pustki po jej stracie. To byłoby zbyt trudne.
-----------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już jest z sytuacją, która pewnie was zszokowała. Następny już niedługo ☺
Prim Lynn Lancaster
Czytasz? Skomentuj!